Moje niezapomniane miejsce na ziemi – Krym
Chociaż dla wielu z nas wakacje już się skończyły, a nieliczni zostawili wypoczynek na wrzesień, warto zastanowić się nad swoim ulubionym, wymarzonym, czy nieraz wyśnionym miejscu na ziemi. Niekoniecznie takim do życia na co dzień, ale takim, które wiąże się z pięknymi wspomnieniami, ważnymi życiowymi wydarzeniami czy zwyczajnie – najpiękniejszymi chwilami, które przechowujemy w sercu. Ja mam takie miejsce i nie jest to egzotyczna wyspa na końcu świata, ale myślę, że dla Polaków nadal równie egzotyczny zakątek – Krym.
Co czuję gdy myślę o najpiękniejszych wakacjach życia sprzed blisko już siedmiu lat? Czuję ciepły wiatr na twarzy, widzę wschodzące słońce, czuję smak słodkiego wina z miejscowych winnic, zapach lawendowych pól, a przede wszystkim czuję zapach – zapach morza, kamieni, ryb sprzedawanych na przybrzeżnych straganach, smak pistacji i wszechogarniającą, niczym nie zmąconą ciszę na znanym nam z Mickiewicza Czatyrdachu.
I chociaż wcześniej bywałam w różnych, mniej lub bardziej „cywilizowanych” miejscach, chociaż wszyscy łapali się za głowę, że wybieramy się w ciemno, z plecakami i namiotem w ukraińską „dzicz”, to właśnie to miejsce będę zawsze nosić w sercu i duszy, i pamiętać jako jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu.
Czy kiedyś tam wrócę? To trudne pytanie. Z jednej strony chciałabym pokazać synowi gdzie spełniają się marzenia, z drugiej jednak pragnę zapamiętać ten Krym sprzed kilku lat, może nieco wyidealizowany sytuacją życiową tamtego czasu, ale jednak taki mój, ukochany, pachnący, jedyny.
Warto mieć takie miejsce, do którego wraca się gdy ciężko na duszy, gdy łzy napływają do oczu, gdy jest ciężko, a nad głową wiszą ciemne chmury. Warto mieć to jedno jedyne wyśnione miejsce na ziemi, schowane głęboko w sercu – nasze, niepowtarzalne, niemal nierealne, jak marzenie senne.